czwartek, 29 listopada 2012

GotuJEMY

Aprowizacja to moja działka. Proszę mnie wieźć na słodycze;)



Obiad wg Paskala?...

...czy wg Okrasy?

A tak mój tata wygląda...jak zza mnie wygląda.

A jednak obiad wg Mamy. Z tego...

...będzie to! 

E, ja się tak nie bawię - w końcu Bobas Lubi Wybór ...

i wybiera jabłko;)

A kto to wszystko pozmywa?, bo ja się stąd zmywam...



poniedziałek, 26 listopada 2012

Wielki Wódz "Wełniany Lew"

Już czytaliście, u nas w mieście grasuje...lew.

Tymek właśnie go wypatrzył...



Ale żart, to ja jestem tym lwem! (Uczę się od mistrza Sztrasburgera;)



Mama, a stąd mam widok na podbródek... drugi. 







 ...albo grzywa, albo stopy. Kadrowanie wg Mamy. 




Głos w sprawie GMO. Kukurydzy GMO. No co Wy chcecie, w smaku ok;)


 Gdybym chodził...to do tej budy. To ja się jeszcze wstrzymam.


Czym się różni mama poniedziałkowa od niedzielnej. Makijażem;) (No co, nie było czasu;)

PS. Od dziś włączona moderacja. W myśl zasady - do pierwszego trolla. Takiego fantasy nie lubimy;)

niedziela, 25 listopada 2012

Słownik niemowlaka: przebodźcowanie


czerwony dywan
już ćwiczę
może w przyszłości 
zostanę Szycem



Przebodźcowanie - stan ciała i umysłu osiągany przez  potomstwo ludzkie po godzinnym pobycie w galerii. W okresie przedświątecznym czas ten skraca się do kwadransa.
Objawy:
- szaleństwo w oczach - wywołane neonami, towarami i ludziami w liczbie zbyt mnogiej;
 - wysoka emisja decybeli (zwane gdzieniegdzie "wiskiem") - wywołane brakiem miejsc parkingowych, pustych stolików w knajpach i tlenu w sklepach
- stupor, czyli otępienie wywołane...ale o co im wszystkim chodzi...
Leczenie: natychmiastowa ewakuacja
Zapobieganie: zakaz zbliżania się do w/w miejsc na odległość 100 m lub 10 m w okresie przedświątecznym*

*definicja słownikowa niesponsorowana przez allegro;)






Mama, przynajmniej udawaj że niepozowane...

BLP - Bobas Lubi Pizzę


Metody podrywu ekspedientek:
- "na tatusia" (syn)
- "na synusia" (tata)
W roli paparazzo - mama;)

ła

Homo Shoppingus czyli mój pierwszy raz w galerii (gdzieś w Poznaniu). Miałem pół roku, ta ważka chwila trafiła do annałów;)

sobota, 24 listopada 2012

A w sobotę rano na wschodzie...


Myślicie, że sobota rano matki polki zaczyna się od kawki, gazetki i bułeczki? A tak, jak se kupi, to się zaczyna:). Inka, Wysokie Obcasy i pieczywo... białe, żytnie też kupiłam ale nie jest tak fotogeniczne (dobra, przyznaje się, nie jest tak smaczne, niestety;(


Sobotni targ, zwany tu u nas ryneczkiem:) (do krajanek: tak, tak, opanowałam gwarę, już nawet sliedzikuje:) Ryneczek to mikroświat. Na rogatkach porządku pilnują tu "mrówki" z białoruskimi papierosami. Nie dałam im zarobić, palę tylko...biernie:)


Jabłka z rożna. I jarosz, i drapieżca się wyżywi.

Akcja: opróżniamy szafy i na chodnik:) To są prawdziwe szafiarki:) Dziś kupiłam mężowi rękawice za 10 złotych polskich. No nie z szafy... z szuflady chyba;) 

Duchy straszą o poranku? Nie - to powitanie matki i żony z prowiantem. 

A tu reszta mojego obwarzanka i efekt ekspozycji na gluten. Gdyby niejaka Olga J. wiedziała, że tak działają, jej pudel nie musiałby latać na pocztę po awizo;)

piątek, 23 listopada 2012

EkoDziecko


Nie, to nie finał akcji Sprzątanie Świata. To recykling - hobby mojego syna. Cóż, są ekomamy, to i są ekodzieci.


Mój EkoSyn w głębokim poważaniu ma miśki, przytulanki, gumowe kaczuszki i co tam jeszcze fiszery prajsy mają w ofercie.

Na topie ulubionych zabawek ekoPotomka są myszki komputerowe, słuchawki, radia, suszarki do włosów. Generalnie "prąd" i "przewód" to obowiązkowy element zabawki;). Błyskawicznie poddawane są utylizacji - właśnie nabyliśmy trzecią myszkę, bo dwie poprzednie zostały już zutylizowane przez małe rączki:) Zabawkowa sekcja kulinarna też jest spora - szuflady w kuchni świecą pustkami. Podobnie jak kosz na śmieci - dwa razy się zastanowię, nim coś tam wyrzucę. Toć to rozrzutność wyrzucać taaaaakie zabawki. 




  Zatem nasi Drodzy Goście, jeśli przybywacie w odwiedziny bez gotówki lub pampersów (no co, w końcu to dwa najbardziej trafione prezenty dla młodych rodziców;), to darujcie sobie wizyty na planetach zabawek, w światach dziecka i innych babylandiach, wystarczy zajrzeć do kosza, na pawlacz lub poszperać w piwnicy...EkoTymek będzie szczęśliwy:)


Oczywiście przekora ekoTerrorystów jest znana wszem i wobec. A właśnie na złość mamie, pobawię się kaczuszką. 


PS. 1.
Właśnie negocjujemy z mpo ustawienie na naszym osiedlu obok pojemników na szkło, papier i plastik, kosza na zabawki. Bo EkoPociecha się szybko nudzi i potrzebne są systematyczne  dostawy (nie)świeżych zabawek. 
PS 2. 
Dziś EkoPierworodny bawił się szprotem w zalewie pomidorowej. Bez obaw, nie doszło do przerwania tkanek. Puszka została zgarnięta ze stołu przed konsumpcją. Idę do sklepu, parówki chyba zjem po drodze, bo kto go tam wie;)

czwartek, 22 listopada 2012

Tymulek król podwórek:)


Na naszej "ośce" król jest jeden. Tymon Pierwszy to władca oświecony i zawsze w dobrym nastroju:) 



Ostatnimi czasy zmienił tron - na bujany. 

Karoca króla jest z demobilu - po jego amerykańskiej sojuszniczce. Matka króla złośliwie nazywa ją Klekotem, bo gdy wozi go po jego włościach, słychać ją nawet w sąsiednim królestwie.

A teraz Król postanowił podbić nowe lądy - Inflanty czy Internety, jakoś tak:)

środa, 21 listopada 2012

Tymek śpi, a mama...

...duma i duma, co też tu napisać... Tyle pomysłów na pierwszego "merytorycznego" posta, a co jeden, to gorszy;) Chyba trema mnie zżera! Nie chcę zawieść - uwaga na mdłości: słodzę! - wspaniałych czytelników siostry;) Żeby jakoś w miarę wyjść z twarzą z inicjacji blogowej, to dziś zamiast pisać, pokażę Wam kilka naszych polaroidów.

Kocham swojego polaroida miłością tak wielką, jaką nigdy chyba nie obdarzę żadnego aparatu. Nie jestem ani dobrym fotografem (nawet przeciętnym nie jestem, tak po prawdzie), ani nie znam się na fotoszopach i innych cudach wiankach...





A polaroidy mają najwięcej uroku, gdy są krzywe, koślawe, źle skadrowane, prześwietlone, wyjarane i co tam jeszcze amatorszczyzna fotograficzna obejmuje...


 W dodatku kojarzą mi się z epoką przedkomputerową i przedinternetową, a w takiej dorastałam i do  niej mam sentyment:)


Poza tym jest coś takiego w tych zdjęciach, że każdy, ale to każdy (czy raczej każda;) dobrze na nich wychodzi (wiem, bo tylko na tych zdjęciach się sobie podobam).



Nie bez znaczenia w moim polaroidowym bziku jest fakt, iż te zdjęcia są dla mnie symbolem amerykańskiej popkultury. Uwielbiam kiczowate programy typu medycyna sądowa, w których zawsze pokazują parszywe amerykańskie rodzinki uśmiechające się z polaroidów (tatko ma zawsze wąsy i fryzurę na czeskiego piłkarza, mamuśka trwałą ondulację, a dziecię oldskulowy aparat na zębach;).


Tak więc, jeśli kiedyś nasza rodzinka trafi na czołówki gazet, to zdjęć by zilustrować ów pitawal nie zabraknie, oj nie zabraknie:)


Tymek się przebudził, zmykam - dobranoc:)

na swoim:)

Dotąd nieco już blogowaliśmy, ale "na gapę", tzn. na blogu siostry/cioci/szwagierki. A ta widocznie miała nas dosyć u siebie i sprezentowała nam własnego bloga;) Kloti, kochana jesteś:) To "nasz" pierwszy post, a drugi - zaszalejemy z tej niezwykłej okazji - będzie jeszcze dziś (jak Biała Kiełbaska zaśnie w trybie nocnym, bo teraz nie daje mamuśce się rozpisać (taaa,dopiero zaczęłam blogować, a już nie mam na to czasu;). Zatem zapraszam do nas:)