wtorek, 22 stycznia 2013

Relacja z bieguna...

...zimna, oczywiście. Słupek rtęci poniżej zera. Ba, poniżej jedynki i zera. 



W takich warunkach liczy się współpraca - tata oddaj kaptura!


Szybki rekonesans: na horyzoncie żywych istot brak. Tylko my i mróz.


Na szczęście rozgrzewa nas...gorące uczucie. Ojcowsko-synowskie.


A także myśl o misce ciepłej zupy, jak tylko uda się dotrzeć z włoszczyzną do bazy.


Nasza ekspedycja liczy oczywiście trzy osoby. Ktoś (no kto?) musi udokumentować wyprawę. Cóż, nawet Bear Grylls nie działa sam. 


Biało po horyzont. Nie licząc stacji badawczej z epoki wczesnego Gierka. 


Nie tylko my odważyliśmy się wystawić nos za próg bazy.


Ten skrzydlaty eksplorator nie chciał gadać, tylko by jadł i jadł. 
Zatem smacznego - następny raport nadam już z kuchni.  

piątek, 18 stycznia 2013

11=12, czyli Tymkowa matematyka


Matematyka zna wiele paradoksów. Są jak twardy orzech do zgryzienia. Ewentualnie miękki dinozaur. 

Oto jeden z najtrudniejszych. 
11=12*
*czyli jak przeżyć dwanaście miesięcy w zaledwie jedenaście.

Specjalnie dla Was - darmowe korepetycje z matmy. 





Nie musicie nawet dawać mi w łapę.


Luty 2012. Temat: Liczby pierwsze. 18.02.2012. 


Marzec 2012. Temat: Geometria. Okrągło to widzę. I czarno-biało. 


Kwiecień 2012. Temat: Zbiory. Zbiór rodziny W. 



Maj 2012. Temat: Funkcje wymierne. Wymierna korzyść ze stosowania nowej funkcji szyi - uśmiech postronnych. Tj. mamy i taty. 


Czerwiec 2012. Temat: rachunek prawdopodobieństwa. Na 99% - wakacje w kraju. 


Lipiec 2012. Temat: dodawanie i odejmowanie. Temperatura na plusie, garderoba na minusie. 



Sierpień 2012. Temat: matematyka w ekonomii. Koniec zasiłku, mama (i ja) w pracy. 


Wrzesień 2012. Temat: oblicz odległość. Od BIA do NYC. 
Po prawej - najpiękniejsza dziewczyna świata. Moja siostra, wiadomo:)



Październik 2012. Temat: Całki i różniczki. Nie mam pojęcia, o co chodzi, podumam nad tym jesienią przy ciepłej herbatce. Tzn. mleku...

Listopad 2012. Temat: Mnożenie. Miłości, oczywiście. 
Wiem, że to niemęskie, ale kocham cię, Bro!


Grudzień 2012. Temat: Wzory matematyczne. Huśtawka + mama i/lub tata = dobra zabawa. 



Styczeń 2013. Temat: równanie z jedną niewiadomą. Ile miesięcy skończę za miesiąc? 

W nagrodę najlepsi pojadą na Tymkową olimpiadę, a kujon w okularach* otrzyma indeks na tymkologię stosowaną**. 

* Mogą być lenonki. 
**Dyskalkulia nie zwalnia z odrobienia zadania.



wtorek, 15 stycznia 2013

Wierszyki Tymkowe, z lekka Rusinkowe

Mama czytała Rusinka Michała* 
i z niego przykład na wiersze te brała.
Choć jasne jak słońce, 
że takich podróbek w szufladach (i w Chinach) są tysiące.


*Oryginał Rusinka polecamy,
  a jego książkę na półce W-I-T-A-M-Y!


Ubierania nie znoszę, jak niczego na świecie;
to najgorsze tortury! - chyba to wiecie;
Gorsze nawet niż łamanie kołem
lub w krzyżu, podczas pogodowego niżu.




Gdy pieluchę zmienić mi trzeba,
wołam ja o pomstę do nieba.
Niech mamie ktoś wytłumaczy, że mój bunt coś znaczy
- ot tyle, że tej zmiany jej nie umilę. 




Kubeczki służą do tego, 
żeby się nimi bawić Kolego!
A jak są krzywe jak pewna wieża,
to nawet kloców mi nie potrzeba.






Zęby wychodzą mi parami,
czyli inaczej mówiąc - dwójkami. 
We dwóch raźniej na świecie,
zwłaszcza, gdy szczoteczki używać zaczniecie.





Mój tata też jest wierszokletą, 
czyli innego rodzaju poetą.
Rodzaj na pewno to nie jest nijaki,
skoro się wpisuje w moje literackie smaki.
Lecz jego poezję przy innej okazji, 
bo wczoraj wyjechał chwilowo do Azji**.

**Nie jest to prawda, ale się rymuje - 
no cóż, poezja czasem oszukuje. 


niedziela, 13 stycznia 2013

Czas wolny...

...to ja mam zwykle zajęty:

prasówka, a właściwie kolorówka. 
Do trolli: zaraz to ogarnę, pozwólcie się mi trochę pobawić...

- śniadanie nie na trawie, ale na bogato (jeśli liczyć kalorie). 
Do trolli: tego po prawej nawet nie skubnąłem!

- latałem balonem. 
Do trolli: zdejmiemy je dopiero, aż z ostatniego ujdzie powietrze. Czego i wam życzę w nowym roku! 

- wystylizowałem mamę marynistycznie, i vice versa. 
Do trolli: no niestety musicie sięgnąć po słownik, powinno być pod  M i V. 

- opijałem pewną transakcję matrymonialną. 
Do trolli: mlekiem mamy, choć ma sporo procentów...miłości. 

 - prowadziłem życie towarzyskie. 
Do trolli:  nie mylić z uczuciowym, wiem że jestem nieletni. 

- nie jadłem z łyżeczki, wolę BLW bo kaszki są tfu! 
Do trolli: dzwońcie do kuratora, ten śliniak zaraz będzie w marchewce!

 - oduczałem tatę ssać palce. 
Do trolli: ssałem kciuk tylko dla towarzystwa, nie dzwońcie po ortodontę!

- przewidywałem pogodę z kuli...śnieżnej. 
Do trolli: będzie śnieżyć. 

- czytałem etykiety. 
Do trolli: nie dzwońcie do tv24, owszem, jestem cudownym dzieckiem, ale nie dla Was.

- spotykałem się z innymi gatunkami. 
Do trolli: to tylko pluszak, nic mi nie grozi!

- stawałem okoniem. 
Do trolli: za to na własnych nogach.

- naciągnąłem tatę na wydatki. 
Do trolli: w słusznej sercowej sprawie.

 - testowałem zabawki. 
Do trolli: nie zamierzam szukać pracy w Chinach.

- ustalałem zasady na swojej ośce. 
Do trolli: nie jestem blokersem, tak się tu tylko pałętam. 

- porzuciłem sanki na rzecz ramion. 
Do trolli: wiem, że tata będzie mnie teraz nosił aż do matury. No cóż mu pozostaje...siłownia.

-  dbałem o mamę. 
Do trolli: mama dba o to, żeby Was tu nie było.