wtorek, 26 lutego 2013

Słownik niemowlaka: roczek

Zapowiadał się kolejny zwyczajny dzień (dla ścisłości 366.) mojego życia. Aż tu nagle jeszcze przed śniadaniem...


Rodzice uparli się, żebym podarł to, co chwilę wcześniej tak pieczołowicie składali. 


Potem z kolei listonosz uparł się znosić mi listy z kraju i ze świata. O dziwo, zaadresowane na mnie. 

Jeżeli dobrze liczę (te świeczki), to chodzę już do I klasy. Mam nadzieję, że do I A.

Potem mama zajęła się matematyką. I kaligrafią. Taka jest interdyscyplinarna. 

Już od tygodnia zresztą ćwiczyła pismo...tortowe. 


Uruchomiła w tym celu własną manufakturę. Nabyte w ten sposób kilogramy zamierza ponoć zrzucić przed swoimi urodzinami (trzydziestymi yyyyyyyimi). 

Niebawem okazało się, że tort miał pełnić rolę świecznika. 

A przecież dla jednej świeczki wystarczyłaby muffinka. Co za brak wyobraźni przestrzennej. 

Tę świeczkę miałem zdmuchnąć Ja. I to najlepiej w przelocie (nad tortem).  


Później sam zostałem potraktowany jak pomoc dydaktyczna (na zajęcia z geometrii, lekcja 23: stożek). 

 Tata z kolei przystroił się w krawat. 

Chciał też założyć go mamie, ale zadbałem o swobodny dostęp do bufetu. Dekolty górą!

Skoro już byliśmy tacy cacy, to zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie. Jak wyraźnie widać, ktoś nie powinien się przesiadać z Nokii ileś tam na smartfona... 


A gdy świeczka zgasła (kiedy? jak?) mama wycięła to, o co chodzi w tej całej awanturze - 1 (jak jeden rok, zwany też roczkiem).  


Wszystkich, którzy nie ukończyli jeszcze 366. lub 365. dnia życia ostrzegam - Was też to czeka! I jeśli tak jak ja - Wasza jedynka wypadnie w poniedziałek, to w dodatku czekają Was poprawiny w weekend. Ehhh...

Na szczęście da się wytrzymać, bo tę wykaligrafowaną jedynkę strawiłem sam jeden (liczbowo:1)!!! 

Już nie mogę się doczekać setnych urodzin. Trzy cyfry to przecież wielki kawał tortu! Mniam:) 




piątek, 22 lutego 2013

Mokra robota

Moje ostatnie zlecenie nosi kryptonim "Zmokły pies". 


Ten klient miał wyjątkowo pieskie życie. Zawsze o suchym pysku (i suchej karmie, bleee!)

Nie myślcie, że ja piję w pracy. Zresztą ... to tylko woda.  

Od razu zabrałem się do roboty. 

Robota aż pali mi się w rękach. Pali? O nie, ten pożar trzeba ugasić!!!

Zastosowałem metodę małych kroczków. Wiadomo, kropla drąży skałę...

Ale potem nabrałem wiatru w żagle i popłynąłem na szerokie wody.

I choć nie ma wody na pustyni, ani też w kubeczku... 

...to jest w tym oto akwenie. Owszem sztucznym, ale zawsze można się popluskać. 
A co do ubrania roboczego (body i śliniak), to polecam kąpielówki. Szybciej schną na kaloryferze. 























poniedziałek, 18 lutego 2013

Rok

Znajdź 10 różnic.



18.02.2012                                                                       


1. Pojawiłem się na świecie jak cesarz
2. Jestem noworodkiem pierwszy dzień
3. Jestem białą kartą
4. Mam duży nos i małą resztę
5. Mam niebieskie oczy, jak (prawie) każdy noworodek
6. Piję z butelki
7. Śpię przy mamie, tata z wrażenia nie śpi
8. Mam sporo miejsca na zęby
9. Nic nie mówię, bo jeszcze jestem w szoku
10. Rodzice oszaleli z miłości
 18.02.2013

1. W rodzinie mam status cesarza  
2. Jestem niemowlakiem ostatni dzień
3. Mam już swoją historię 
(między innymi 
uwiecznioną na tym blogu)
4. Mam mały nos, bo reszta urosła
5. Mam niebieskie oczy jednak po tacie
6. Piję z mamy, a  rozlewam z kubeczka
7. Śpimy we trójkę, w proporcjach: 2/3 łóżka ja, 1/3 rodzice
8.  Mam 6 zębów i wciąż sporo miejsca na kolejne
9. Rodzice są w szoku, jak coś powiem 
10. Szaleństwo rodziców trwa 365 dni (a nadziei na poprawę brak)


czwartek, 14 lutego 2013

szymek (i tymek) rules

W tym roku zamierzam zostać poliglotą. Jak zacznę mówić, to od razu ... po angielsku. 



Zamierzam bowiem rozsławić polskie kiszone ogórki ...na całym świecie.

A ten świat - uwierzycie?!!!- jest angielskojęzyczny!  


Postanowiłem podejść do tematu profesjonalnie - i zatrudniłem native speakera. 

Z samiuśkiego Londonu.


Lekcja pierwsza odbyła się w szkole językowej. Zasiedliśmy - jak to prymusi - w pierwszej ławce. 


Początkowo rozmówki polsko-angielskie odbywały się za pośrednictwem tłumaczek. Ta po prawej to chyba eurowizję tłumaczy, no porażka...


Według mojego nauczyciela, powinienem od razu uczyć się mówić, pisać i ...rysować po angielsku. Czyli niebo szarą kredką. Żadnego tam żółtego słoneczka czy niebieskich chmurek. 


A tu zajęcia plenerowe. Jak robi koza po angielsku: meeeeeh (pamiętajcie, nieme "h"). 


A to podlaska wersja londyńskiego piętrusa. Też służy do przemieszczania się. Tylko u nas nikt nie narzeka na tłok przy kasowniku.  


Podsumowując, pierwsza lekcja była naprawdę najs. Polecam - kontakt przez  ilonas25.blogspot.com. Opłata zwolniona z cła, z tymże w funtach. 

No to - si ja sun. 

piątek, 8 lutego 2013

Urlop tacierzyński 2013

Urlop tacierzyński to NIE BYŁ urlop:

 - od bałaganu  (a to dlatego, że ktoś mi robi krecią robotę!)

- od sentymentalnych fotek (zachodzące słońce doskonale robi za instagram).  

- od wizyty w robocie (to już wiem, gdzie jest tata, jak go nie ma).


 - od wystawania pod sklepem (udajemy, że jesteśmy z ochrony sklepu, choć tak serio to jesteśmy BORowikami)...

...pod ochroną mamy ważnego Ktosia.

 - od mierzenia lumpeksowych zdobyczy ciotki (owszem, są z drugiej ręki, za to ciotka - pierwsza klasa). 

- od chusty (zwłaszcza, gdy ma koło...ratunkowe).

- od rodziny (zwłaszcza, gdy koncertuje w okolicy (tak, tak to ta PINK!)

- od kobiet (zwłaszcza, gdy kochają ...rozpieszczać)

 - od natury (no cóż, dzik był dziki, dzik był zły...)

- od obowiązków (och ta młodzież, tylko się wyleguje). 

 - od budzenia sensacji (tak musiał wyglądać brzuch wilka, gdy  połknął czerwonego kapturka...

...dla ścisłości - brązowo-pomarańczowego kapturka). 

- od smacznego żarcia (Ejże! podjadasz mój kawałek!) 

- od fotelika, niestety (fotelik jako źródło cierpień - to będzie temat doktoratu taty). 

- od taty, zwanego na czas tegoż urlopu tacierzą (Miodku Bralczyku, słyszysz to i nie grzmisz!)

- od balonów (miłość do bujania w obłokach nie mija, ani mi, ani tacierzy).  
Urlop tacierzyński to BYŁ urlop od internetu. Niestety, każdy urlop się kiedyś kończy;)